Wycieczka na grzyby – wspomnienie
Jak zwykle zabrakło miejsc dla wszystkich chętnych, co utwierdza nas w przekonaniu, że ta forma spędzania wolnego czasu jest powszechnie oczekiwana. Nikogo nie wystraszyła, utrzymująca się od kilku dni, deszczowa pogoda. Wszak celem wycieczki miało być grzybobranie. Wywiady u znawców tematu (gł. księgowy spółdzielni) przynosiły złe wieści. Grzyby zanikły na długo przed ustalonym terminem wycieczki. Nikt z uczestników jednak nie dopuszczał myśli o rezygnacji z wyjazdu i dlatego 2. X. o godz. 8 rano znów zaroił się parking przed budynkiem Spółdzielni na ul. Watykańskiej.
W poszukiwaniu grzybów przemieszczaliśmy się z lasu do lasu.
Szczęścia jednym dopisywało i wracali z pełnym koszykiem, inni „na chwilę” się zgubili. Nikogo jednak nie zostawiliśmy w leśnych ostępach na pastwę wilków. Zrelaksowani spacerem po pięknych lasach, zgromadziwszy w lukach autokaru stos suchych gałęzi, udaliśmy się na malowniczą łąkę by zapalić ognisko. Wtedy zaświeciło pełne słońce i towarzyszyło nam do odjazdu.
Spędziliśmy przy pieczeniu zabranych z domu kiełbasek 2,5 godziny. Tańczyliśmy (choć parkiet był krzywy) i śpiewaliśmy do zdarcia gardeł. Nikomu nie chciało się wracać do lubelskiej cywilizacji. Ulewny deszcz w drodze powrotnej uświadomił nam, że znów aura nam sprzyjała. Na przystankach przy każdym osiedlu śpiewem żegnaliśmy nowych przyjaciół, zabierając do domu nowe numery telefonów i zdjęcia w aparatach fotograficznych. A że nie było zatrzęsienia grzybów jak dwa lata temu…
P.S. Specjalne podziękowania dla naszego nieocenionego przewodnika – Pana Adama Ziółka!